Photo Rating Website
Start Dear Enemy das Parfum TEA1099H_3 b_de_cache

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Oczywiście, że nie.
Czy dokonał właściwego wyboru, gdy skierował się do jej boksu, zamiast do któ-
regoś z sąsiednich? Wyrzuciwszy opakowanie po kanapce, oparł się o latarnię i przyjrzał
Sarze uważnie. Miała piękne oczy, duże, w niezwykłym kolorze zieleni. Częściowo
przysłonięte okularami w rogowych oprawkach, lśniły jak szmaragdy, kiedy się złościła.
- Jeśli zdradzę ci pewne poufne informacje, skąd mogę wiedzieć, że nie zamieścisz
ich w swoim plotkarskim pisemku?
- Stąd, że pisanie do plotkarskiego pisemka nie jest czymś, co chcę robić.
- To dlaczego piszesz?
- Przydzielono mnie do rubryki towarzyskiej. Nie prosiłam o to. W owym czasie...
- Westchnęła. - Potrzebowałam pracy.
Zastanawiał się, co oznacza to westchnienie. Co Sara pragnie zataić? Rano jawiła
mu się jako bezwzględna dziennikarka, która wypisuje brednie i nie czuje z tego powodu
najmniejszych wyrzutów sumienia.
- Pracy polegającej na obsmarowywaniu mnie? Skrzywdziłem cię? Nadepnąłem ci
na odcisk?
- Nie, skądże. Nic przeciwko tobie nie mam.
- Jasne. - Odszedł kilka kroków, po chwili wrócił.
Przez moment korciło go, by wyjaśnić jej swoją sytuację, ale się rozmyślił. Niko-
mu nie musiał się z niczego tłumaczyć, zwłaszcza kobiecie, która opisywała go w tak
niepochlebnych barwach.
- Wszystko, co piszę, jest prawdą - rzekła cicho Sara. - Każdego wieczoru uma-
wiasz się z inną modelką. Zaglądasz do najbardziej popularnych klubów w mieście, które
często opuszczasz dopiero o świcie.
R
L
T
Tak widziane, jego życie faktycznie mogło wydawać się puste i jałowe. Ale Sara
nie zna całej prawdy. Bał się jednak, że jeśli udzieli jej informacji, ona bez wahania to
wykorzysta. A przecież nie powinno jej obchodzić, dlaczego on, Caleb, prowadzi tak
bujne życie towarzyskie.
Musi skierować jej uwagę na LL Designs.
- O wiele bardziej wolałabym pisać o takich rzeczach, jakie widziałam dzisiaj -
powiedziała, jakby czytając w jego myślach. - O powstawaniu kolekcji. O domu mody. -
Podeszła krok bliżej. W nozdrza uderzył go leciutki zapach jej perfum, tak inny od cięż-
kiego zapachu, jaki rozsiewały modelki, z którymi witał się w restauracji. - Więc jeżeli
nadal interesuje cię współpraca ze mną, myślę, że mogłabym napisać ciekawy artykuł.
Potem pokazałabym go swojemu szefowi i poprosiła o przeniesienie.
Wiele by dał, żeby przestała się zajmować jego życiem osobistym. Swoją drogą nie
bardzo rozumiał, dlaczego czytał jej stronę w tabloidzie. Nie podejrzewał się o maso-
chizm, ale wszystko na to wskazywało.
Nie rozumiał też, dlaczego tak bardzo mu zależy, aby udowodnić Sarze, że się my-
li. %7łe on, Caleb, wcale nie jest playboyem. Dlatego, że była dziennikarką? Czy dlatego,
że mówiła sensownie o modzie? A może istniał inny powód? Na przykład to, jak się
uśmiechała?
Sara sięgnęła po notes i popatrzyła na Caleba.
- To co?
- Co co?
- Zamiast się spierać, może byśmy wzięli się do pracy?
- Oczywiście - zgodził się. Przynajmniej nie będzie myślał o oczach Sary i jej
uśmiechu. - Więc jak już wspomniałem, LL Designs zamierza wypuścić nową linię bu-
tów. Uważam, że to by był dobry temat na artykuł.
- Na krótką notatkę, nie na artykuł.
- Zależy, jak byś do tematu podeszła. Gdybyś zaczęła od projektu, następnie przez
proces produkcji doszła do gotowego wyrobu, mogłabyś na własne oczy obserwować
każdy etap.
Oczy jej zalśniły.
R
L
T
- To doskonały pomysł - przyznała. - Czytelników zawsze interesuje, co się dzieje
za kulisami, cały proces twórczy. Zwłaszcza gdy rzecz dotyczy ulubionej części garde-
roby...
- Ulubionej?
- Zdecydowanie. Czy jest coś, co kobiety kochają bardziej od butów?
- Moja asystentka mówi to samo. - Przeczesał ręką włosy i ponownie przyjrzał się
Sarze.
Może coś więcej wyniknie z tego spotkania? Na pierwszy rzut oka Sara Griffin nie
wydawała się osobą szczególnie zainteresowaną modą. Nie nosiła strojów znanych pro-
jektantów, nie chodziła w szpilkach. Ale na podstawie paru uwag, jakie rzuciła, nie ule-
gało wątpliwości, że ma niezwykłą intuicję w kwestii mody: potrafi wniknąć w zamysł
projektanta, dojrzeć jego słabe i mocne strony, przestawić swój punkt widzenia.
Jeśli pozwoli Sarze na swobodną obserwację tego, co się dzieje na zapleczu...
Wiedział, czym to grozi. Trochę byłoby to jak wpuszczenie lisa do kurnika. A jednocze-
śnie miałoby swoje plusy: przez kilka dni mógłby zasypywać ją pytaniami. Może zdo-
łałby poznać plany konkurencji i dowiedzieć się, co takiego LL Designs robi niewłaści-
wie. Dlaczego inni projektanci odbierają mu klientów i dlaczego Frederick K tak bardzo
chce kupić LL Design.
- Interesuje cię ten temat?
- Bardzo - odparła Sara, zapisując coś w notesie. - Możemy teraz porozmawiać?
- Chyba że po drodze, bo muszę wracać do biura.
Przeciskali się między przechodniami.
- Opowiedz mi coś więcej o swojej firmie. Co chcesz osiągnąć, rozszerzając ofer-
tę?
- Moja matka była... jest - poprawił się - znakomitą projektantką. Swoimi kolek-
cjami podbiła rynek. Sama nie spodziewała się takiego sukcesu.
- Fakt. LL Design szybko stało się ważnym graczem.
- Niestety szybko też straciło pozycję lidera. Częściowo dlatego, że mama... prze-
szła na emeryturę, a częściowo dlatego, że na modzie się znała, ale na prowadzeniu biz-
nesu już nie.
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • madzia85.keep.pl
  • Kiedy nie ma się czego bać, tchórz może być tak samo odważny jak każdy inny.

    Designed By Royalty-Free.Org