Photo Rating Website
Start Dear Enemy das Parfum TEA1099H_3 b_de_cache

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dopiero podobało!
 Nie potrzebuję. . . żadnych paskudnie smakujących. . . wywarów. . . wlewa-
nych do mojego gardła, chłopcze. Thom wbił pięść w wąsy, w próżnym wysiłku
powstrzymania napadu urywanego kaszlu.  Ty idz i dalej szukaj. Daj mi tylko. . .
kilka godzin. . . w łóżku. . . a potem do ciebie dołączę.
Spazmy kaszlu zgięły go niemalże w pół, aż głową dotknął kolan.
 A więc spodziewasz się, że ja będę robił wszystko, podczas gdy ty będziesz
wypoczywał?  powiedział lekko Mat.  W jaki sposób mogę coś odnalezć bez
ciebie? Ty dowiedziałeś się większości tych rzeczy, które wiemy.
To nie była do końca prawda, ludzie rozmawiali nad kośćmi równie chętnie jak
wtedy, gdy stawiali bardowi kubek wina. Na pewno zaś chętniej, nizli z bardem,
który kaszle tak okropnie, iż można się od niego zarazić. Mat zaczynał jednak
podejrzewać, iż kaszel Thoma sam z siebie nie przejdzie.
 Jeżeli stary łobuz mi tu umrze, z kim będę grywał w kamienie?  pomyślał,
starając się nie roztkliwiać zanadto.
 W każdym razie, twój przeklęty kaszel nie pozwala mi zasnąć, nawet gdy
znajduję się w pokoju obok.
Ignorując protesty siwowłosego mężczyzny, zwlókł go z łóżka i postawił na
nogi. Zaskoczony był tym, jak mocno Thom wsparł się na nim. Pomimo wilgoci
244
i upału, bard nalegał, by zabrać jego naszywany łatkami płaszcz. Mat miał roz-
pięty kaftan i rozwiązane wszystkie trzy wstążki koszuli, ale pozwolił staremu
łobuzowi na wszystko, co tylko chciał. We wspólnej sali nikt nawet nie spojrzał,
gdy prawie znosił Thoma po schodach i wyprowadzał na dwór.
Karczmarz dał im proste instrukcje, ale kiedy dotarli do bramy i stanęli twa-
rzą w twarz z błotem Maule, Mat omal nie zawrócił, by zapytać o inną Mądrą
Kobietę. W mieście tej wielkości musiało być ich więcej. Jednak kaszel Thoma
przekonał go, by trzymać się pierwotnego postanowienia. Krzywiąc twarz, wszedł
na błotnisty teren, prawie niosąc przyjaciela.
Z kierunku, który mu podano wnosił, że musieli minąć dom Mądrej Kobie-
ty, jadąc z portu pierwszej nocy, a kiedy zobaczył długi, wąski dom z wiszącymi
w oknach wiązkami ziół, dokładnie obok sklepu garncarza, wówczas sobie przy-
pomniał. Lopar powiedział coś o pukaniu do tylnych drzwi, ale Mad miał już
dosyć brodzenia w błocie.
 Oraz zapachu ryby  pomyślał, marszcząc czoło na widok bosych ludzi,
brnących przez glinę z koszami ryb na plecach.
Na ulicy można było dostrzec również ślady końskich kopyt, które właśnie
zaczynały zamazywać odciski stóp i koła ciągnionych przez woły wozów. Konie
zaprzężone do wozu, albo może nawet powozu. Nie widział dotąd w Azie koni
ciągnących wozy  szlachta i kupcy byli tak dumni ze swych znakomitych ho-
dowli, że nigdy nie pozwoliliby zaprząc ich do zwyczajnej pracy  ale od czasu
opuszczenia ogrodzonego murami miasta, nie widział także żadnego powozu.
Odsunął temat śladów końskich kopyt i kół ze swoich myśli, podprowadził
Thoma do frontowych drzwi i zastukał. Potem znowu.
Był właśnie niemalże zdecydowany zrezygnować i, mimo iż Thom kaszlał
strasznie, wsparty na jego ramieniu, wrócić do  Sierpu Białego Księżyca , kiedy
posłyszał w środku szmer kroków.
Drzwi otworzyły się, uchylając ledwie szczelinę, a siwowłosa kobieta wyjrzała
na zewnątrz.
 Czego chcecie?  zapytała zmęczonym głosem.
Mat uśmiechnął się najmilej jak potrafił.
 Zwiatłości, ja chyba też się rozchoruję od widoku tych wszystkich ludzi, któ-
rzy zachowują się, jakby nie było już ani odrobiny przeklętej nadziei.
 Matka Guenna? Nazywam się Mat Cauthon. Cavan Lopar powiedział mi,
że możesz dać coś na kaszel mojemu przyjacielowi. Dobrze zapłacę.
Przypatrywała im się badawczo przez chwilę, zdając się wsłuchiwać w kaszel
Thoma, potem westchnęła.
 Przypuszczam, że tyle przynajmniej wciąż potrafię zrobić. Możecie wejść
do środka.
Otworzyła drzwi na oścież i zanim Mat zdążył przekroczyć próg, ciężkim kro-
kiem poczłapała na tyły domostwa.
245
Jej akcent był tak podobny do tego, który słyszał w głosie Amyrlin, że aż
zadrżał, poszedł jednak za nią, niemalże niosąc Thoma.
 Nie. . . potrzebuję tego  kaszlał bard.  Przeklęte mikstury. . . zawsze
smakują jak. . . łajno!
 Zamknij się, Thom.
Gruba kobieta zaprowadziła ich do kuchni, tam zaczęła szperać w jednej
z szaf, wyciągając małe kamienne dzbanki oraz zawiniątka z ziołami. Cały czas
nieprzerwanie mruczała coś pod nosem.
Mat posadził Thoma na jednym z krzeseł z wysokim oparciem i spojrzał przez
najbliższe okno. Na podwórzu stały przywiązane trzy niezłe konie; zaskoczył go
ten widok, że Mądra Kobieta posiada więcej nizli jednego konia. Poza szlachtą
i bogaczami, nie widział w Azie nikogo, kto jezdziłby konno, a wyglądało na to,
że za te zwierzęta zapłacono sporo srebra.
 Znowu konie. Nie interesują mnie teraz żadne przeklęte konie!
Matka Guenna zaparzyła jakiś rodzaj mocnego naparu o wstrętnym zapachu
i wlała przemocą w gardło Thoma, ściskając mu nos, kiedy próbował się opierać.
Trzymała głowę barda nieruchomo w zgięciu ramienia, a drugą ręką wlewała weń
czarny płyn, na pozór zupełnie nie zważając na jego opór. Obserwując to, Mat
doszedł do wniosku, że wbrew jego pierwszemu wrażeniu, to nie tłuszcz tworzy
jej pokazną sylwetkę.
Gdy wreszcie odstawiła filiżankę, Thom zaczął kaszleć a równocześnie, z po-
dobnym wigorem, wycierał sobie usta.
 Oooch! Kobieto. . . nie wiem. . . czy masz zamiar utopić mnie. . . czy za-
bić. . . tym paskudnym smakiem! Powinnaś. . . być przeklętym. . . kowalem!
 Będziesz pił taką samą dawkę dwa razy dziennie, dopóki kaszel nie minie
 powiedziała twardo.  Dam ci też maść, którą każdej nocy będziesz wcie-
rał w piersi.  Zmagania z bardem wygnały po części słabość, pobrzmiewającą
w jej głosie; wsparła dłonie o biodra.  Ta maść pachnie równie paskudnie jak
smakują te zioła, ale będziesz ją wcierał. . . i to dokładnie!. . . albo zawlokę cię po
schodach na górę jak chudego karpia w sieci i przywiążę do łóżka tym tego two-
im płaszczem! Nigdy dotąd nie przyszedł do mnie żaden bard, ale pierwszemu,
któremu się to zdarzyło, nie pozwolę zakaszleć się na śmierć!
Thom rzucał na nią grozne spojrzenia i krztusząc się, szarpał swego wąsa,
jednakże zdawał się traktować jej grozby zupełnie poważnie. Ostatecznie nie po-
wiedział nic, choć wyglądał tak, jakby chciał rzucić w nią zarówno naparem, jak
i maścią.
Im więcej mówiła Matka Guenna, tym bardziej jej głos brzmiał w jego uszach
podobnie do głosu Amyrlin. Obserwując kwaśny wyraz twarzy Thoma oraz jej
nieustępliwe spojrzenia, doszedł wreszcie do wniosku, że lepiej będzie, jeśli po- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • madzia85.keep.pl
  • Kiedy nie ma się czego bać, tchórz może być tak samo odważny jak każdy inny.

    Designed By Royalty-Free.Org